Singapore
Do Singapuru 20 lutego 2019 zabrał nas Jetstar. Pogoda piękna. Lot gładki i przyjemny. Jesteśmy. Moc atrakcji przed nami. Singapur – pięknie zaprojektowane i przemyślane miasto. W planie czas tylko na cząstkę rozrywkowo-zabawową jaką oferuje miasto: Universal Studios, S.E.A. Aquarium i Gardens by the Bay. Po wylądowaniu zaopatrzyliśmy się w 3-dniowe Tourist Pass’y na komunikację miejską. Szymon po wyrobieniu karty jeździł „za gratis”. Przemieszczaliśmy się głównie metrem MRT. Choć i przejażdżkę piętrowym autobusem zaliczyliśmy. Ruch uliczny przewidywalny. Wszędzie liczniki czasu. Nikt nie jeździł po chodnikach, nie wymijał na trzeciego. Skuterów prawie wcale. Za to pojawiły się rowery. Przy stacji metra stały nawet piętrowo. Jakże to miła odmiana po balijskim chaosie.…
Szczęśliwa trzynastka.
I kto powiedział, że 13-go musi być źle i nic się nie układać? Niejako na przekór spędziliśmy dzisiejszy dzień 13 lutego bardzo sympatycznie i ponad oczekiwania miło. Na totalnym spontanie wyruszyliśmy na południe Bali w okolice Melasti Beach Ungasan. Obaliłam przy okazji kolejny swój mit, że na południe jedzie się przynajmniej 2h. Godzina zupełnie wystarczyła – mając tak sprawnego drivera jakim jest Daniel. Zastaliśmy tam ciekawe miejsce, co prawda w budowie, ale udało nam się znaleźć zaciszny, przytulny zakątek. Taki tylko dla nas. Nie było to specjalnie trudne. Kilka kroków od głównej plaży było wszystko czego potrzebowaliśmy, czyli zdecydowanie mniej ludzi, brak zasięgu, szum oceanu i spokój. Piękny biały piasek…
Gunung Kawi – Góra Poezji
43 km na północ od Sanur znajduje się Góra Poezji. Dostanie się tam powinno zająć nam około godziny jazdy skuterem, gdyby nie mały przystanek. Dla rozprostowania nóg zatrzymaliśmy się w warungu, gdzie zamawiamy pyszne soki i ku naszej uciesze i zaskoczeniu rozkoszujemy się widokiem Skcrip Waterfall. Piękne miejsce. Byliśmy tam zupełnie sami co dodało czarowi tego miejsca. Czas jednak ruszyć dalej. Gunung Kawi, nasz dzisiejszy cel, znane też jako grobowce królewskie to kamienne monumenty należące do najstarszych i najważniejszych budowli na całej wyspie. Nie znaleziono nigdy tutaj, ani w pobliżu ludzkich szczątków czy prochów, więc jedna z teorii przyjmuje, że to pomniki ku czci balijskich władców. Inskrypcje wskazują na króla…
Opowieści Harvy’ego.
Harvy to Amerykanin. Ma 75 lat. Na Bali mieszka od 17 lat. Dużo chodzi pieszo i ze wszystkimi rozmawia. Dzięki temu zna wielu ludzi w różnych zakątkach Sanur i nie tylko. Ma otwarty umysł i serce. Ostatnio rozjaśnił nam nieco kolorową odmianę hindu na Bali. Krowy tu nie są święte. Balijczycy składają trzy razy dziennie ofiary, aby obłaskawić duchy. Wierzą w jednego boga, który mieszka na górze Gunung Agung, dlatego górę tę, czy wulkan jak kto woli (najwyższy szczyt Bali 3142m) otaczają najważniejsze bodaj świątynie wyspy. Reszta z przeróżnych i niezliczonych jego postaci występujących w tańcach, opowieściach, obrazach to manifestacje tego właśnie jedynego. To ten jeden ma, aż tak wiele postaci. Ale…
Szpital
Prognoza pogody na dziś była niezbyt optymistyczna. Nie sprawdziła się. Od rana piękne słońce. Poranek cudowny. Dzieci wstały wcześnie w świetnych humorach. Ćwiczenia, basen, śniadanie i do codziennych obowiązków. Nawet Kadek przyszedł z asystą naprawiać zepsuty zawias u drzwi wejściowych. Sielanka. Naprawa poszła bardzo sprawnie i zakończyła się pełnym sukcesem. Brawo! Później zakupy z listy nowego asystenta google. Wszystko o czasie i nawet udało nam się zjeść śniadanie o „naszej porze”. W planie była jeszcze rezerwacja hotelu w Singapurze i rys naszego pobytu. Whats App zaskrzeczał. Otrzymałam wiadomość z przedszkola następującej treści: „Helo mama … Simon a bit fever … and we just check his temperature is 39 oC. Would…
Kiszona kapusta
Dzień 15 stycznia 2019 zaczyna się dobrze! Świeci słońce. W nocy padał deszcz. Albert i Szymon wstali w dobrym humorze skorzy do żartów i śmiechu. Poranne ćwiczenia zaliczone. Śniadanie zjedzone. Czas do przedszkola i szkoły. Tradycyjnie ja z Szymonem spacerkiem do Scoebi-Do. Zobaczcie jak wygląda droga po deszczu 🙂 Nie był zbyt obfity, ale kilka miejsc gdzie trzeba wejść do kałuży jest. Daniel z Albertem skuterem do szkoły. Odwiedziny Harvie’go o 10.00, gdzie trochę podyskutujemy po angielsku. W drodze powrotnej odwiedziliśmy nowy Warung Bali Bu Sonia. Jesteśmy bardzo mile zaskoczeni. Menu ze zdjęciami. Ceny niższe już być nie mogą. Zamawiamy! Strzał w dziesiątkę. Smacznie i balijsko! Moje dania to: Tipat…
Basen
Piękny słoneczny dzień. Jak co dzień wybraliśmy się z Szymonem spacerkiem do przedszkola. Kadra ubrana odświętnie, ale to już nie dziwi, aż tak bardzo. W końcu muszą upchnąć w kalendarz jakoś te swoje 200 dni świątecznych. Daniel odwiózł Alberta do szkoły skuterem. Warung, który mijam codziennie funkcjonował bez zakłóceń. Placki ryżowe suszyły się na słońcu. Koguty piały ukryte pod koszami. Dzień przyniósł uwalniającą rozmowę z moim kochanym mężem. Oboje poczuliśmy, że teraz to już na pewno wszystko zacznie się układać. Świat pomału uchyla drzwi. Puzzle zaczynają się układać. O 15.00 odebrałam Szymona z przedszkola i poszliśmy do domu. Daniel przywiózł Alberta i rodzina w komplecie. Codzienne obowiązki, obiad, etc.…
Bali Bird Park
Bali to wyspa pięknie śpiewających ptaków. Codziennie można je usłyszeć w różnych zakątkach jak dają koncerty. Trudno je jednak zobaczyć. Stąd nasz pomysł, aby odwiedzić Bali Bird Park. Wejściówki do kupienia na stronie parku online z 10 % rabatem. Cena wyjściowa to: 385.000 Rp dorosły, 192.500 Rp dziecko. Są też pakiety z transferem, lunchem etc. Z Sanur to tylko 40 minut skuterem więc sami dojeżdżamy na miejsce. BBP to miejsce, gdzie można spotkać 250 gatunków ptaków, czyli ponad 1000 osobników z różnych zakątków świata: Ameryki Południowej, Afryki, Sumatry, Borneo, Papui, Javy i oczywiście Bali, między innymi: szpaka balijskiego, którego istnienie wisi na włosku. Prócz ptaków w klatkach – jak w…
Empatia
Udało się przetrwać te święta na obczyźnie. Choć nie było lekko. Dopiero jak sama znalazłam się w tej sytuacji zdałam sobie sprawę jak trudno poradzić sobie emocjonalnie w tym czasie. Jak trudno podźwignąć ciężar oderwania od stada. Zawsze wydawało mi się, że bycie na emigracji to pasmo szczęśliwości, że tylko w Polsce jest szaro i ponuro. Myliłam się. Teraz wiem, że jest inaczej. Nie ważne czy jesteś w Polsce czy na Alasce – piękno i radość są w nas. Nie pomoże piękno przyrody dookoła, palmy, słońce, ocean jeśli jesteś pusty w środku. Jeśli trzymają Cię powrozy życia. Jeśli nie masz z kim dzielić radości. Teraz też wiem jak musiało być…
Wigilia
Dzień zaczął się deszczowo, ale bardzo smakowicie, Kompot z suszu pachniał i wyglądał zachęcająco. Barszcz z własnoręcznie ukiszonych buraków również. Szymon wstał z mocnym postanowieniem pomocy w kuchni i konsumpcji wszystkiego pysznego co miało być na stole. W ogóle atmosfera była odświętna. Albert bardzo pomagał w przygotowywaniu świątecznych smakołyków. Tylko Daniel był gdzieś bardzo daleko. Jemu było chyba najciężej z nas wszystkich. Ja z chłopcami mocno zajęliśmy się przygotowaniami i było nam łatwiej zapomnieć, że jesteśmy tak daleko od bliskich i osadzić się w tutejszej rzeczywistości. Te szczególne święta są dla nas kwintesencją bycia razem, a tutaj to było niemożliwe do spełnienia. Z resztą każdy zajęty przygotowaniami nie miał zbyt…